poniedziałek, 27 października 2008

Pielęgnacja Misi - czesanie

Jestem chora. Nie poszłam do szkoły. Z jednej strony to dobrze, bo ominie mnie nauka, ale z drugiej strony źle, bo... będzie wiele do nadrabiania (miałabym 8 lekcji). Z nudów porzucałam Misi kiełbaski i... ją wyczesałam. Teraz kolej na notkę o pielęnacji (na razie o czesaniu).

Misię czeszę (częściej siostra, ale widać, że jej się znudziło, więc ja dbam o sierść suni) prawie codziennie (czasami zdarza się zapomnieć). Westka nie przepada za tym. Wyrywa się, pokazuje ząbki, próbuje odgonić szczotkę. Jednak nie ma tak łatwo!

Gdy podchodzę do drzwi, prowadzących do piwnicy, kulka się cieszy. Dlaczego? Bo tam, przy samym wejściu do piwnicy, leżą różne rzeczy dla psa no i oczywiście smycz. Wtedy sobie taka psinka myśli, że pora na spacer. A tu zawiedzona... Hania wyciąga szczotki! Tak, mamy wiele szczotek. Jedną z drutem, jedną z włosem, jedną taką... nie wiem jak to określić, ale też coś podobnego do druta, tyle że bardziej miękkie, a ostatni to grzebień. W sumie cztery. Najmniej używana jest ta z 'miękkim drutem', a najczęściej z włosem. Plecki przejeżdżam grzebieniem, łapki włosem, a potem drutem, podszerstek włosem, a tamta pozostała szczotka czasami się też przydaje do różnych rzeczy.



Potrzebne do pielęgnacji szczotki


No dobra. Teraz opiszę jak mniej więcej wygląda czesanie. Kiedy czeszę grzbiet nic się nie dzieje. Przy podszerstku tak trochę się wyrywa. O łapkach Wam nie mówię, bo chyba pomyślicie, że mam niewychowanego psa! Jejciu... Próbuje mnie gryźć (no, nie jest aż taka agresywna, ale tak podszczypuje), wyrywa się, ucieka. Próbuję jej tłumaczyć, bo wierzę, że pies mnie zrozumie, ale raczej to nie wychodzi.


Czesanie po grzbiecie.



Tu czeszę podszerstek.

I w kilku słowach opowiedziałam Wam o wszystkim:)

Sierść Misi.

niedziela, 26 października 2008

Zdjęcia z wystawy - 8 czerwiec 2008 Zamek Książ

Ostatnio jakoś bardzo chcę Wam pokazać dawne fotografie związane z psami, więc wybaczcie, że ciągle jakieś zdjątka. Teraz kolej na wystawę, która odbyła się 8 czerwca 2008 w Zamku Książ.













Podium w kategorii terierów.

Fotografie z wycieczki 4 października

Przed Wami trzy fotografie z wycieczki 4 października, która odbyła się w Parku Krajobrazowym niedaleko Jawora.




sobota, 25 października 2008

Spacer do Wielkiego Lasu (a raczej na Wielką Górę:P)

Dzisiaj z moją siostrą, Misią i tatą, wybrałam się na spacer. Pojechaliśmy najpierw samochodem, a potem wysiedliśmy przy źródełku. Tata nabierał wody, a Misia, ja i siostra, poszłyśmy do najpierw t.z.w. Wielkiego Lasu, ale ten las był na Wielkiej Górze. Czasami szło się stromo pod górę, a raz po porstu prosto. Suka mocno ciągnęła (raz w górę, przy schodzeniu - w dół). Tak naprawdę (nie ukrywając) Kasia (siostra) trzymała smycz, ja zajmowałam się fotografiami.
Nagle zaczął gonić nas jakiś pies. Był to kundelek. Wystraszyłyśmy się. Nie dlatego, że my się boimy psów - ani trochę! Po prostu bałyśmy się, że jest to groźny (a raczej niewychowany, bo psów groźnych nie ma) pies i pogryzie naszą kulkę. Na szczęście wcale nic nam nie zrobił i był to pogodny, słodki psiaczek.
Wchodziłyśmy i weszłyśmy aż na szczyt! Ile razy tu jestem, to nigdy nie doszłam aż na samą górę. Strasznie tam było pięknie! Aż się chciało oglądać te urocze widoki! Śliczne domki, pola.
Wreszcie musiałyśmy niestety wrócić w dół. Misia zrobiła Kasi 'wyciąg', bo strasznie ją ciągnęła. Biedna siostra, musiała jechać na kucaka!
Przy powrocie wstąpiłyśmy jeszcze do babci i jej psa Bobika. Misia świetnie się bawiła. My też!










piątek, 24 października 2008

Kolega przez płot:)

Misia nie ma psich przyjaciół, z którymi spotyka się codziennie. Ale raz zobaczyła kundelka, troszkę podobnego do jack ruselka i bardzo się ze sobą zaprzyjaźnili. Kiedy przyjaciel pobiegł, Misia długo go wypatrywała. Przed Wami dwie fotografie. Nakręciłam też film, jak razem ganiają, ale nie mogę go wstawić na klub.pies.pl i nie mogę Wam go pokazać. A szkoda, bo ujął najlepsze scenki ze spotkania.




sobota, 18 października 2008

Jesienny spacer

Porą roku, którą Misia lubi najbardziej jest jesień. Jesienią do nas przybyła. Jesienią biega po liściach, które szeleszczą. Jesienią pogoda jest różna. Jesień jest wspaniała! I chociaż lato z początku rywalizowało z jesienią, bo wtedy są wakacje i więcej czasu na spacery, to w końcu w lecie bywają wielkie upały i Misia nie może wtedy wytrzymać.

Spacery jesienią też nam bardzo się podobają. Ostatnio wybrałam się z nią do parku. Towarzyszyła mi babcia i siostra. Było pięknie, a nawet cudownie! Najbardziej Misi spodobała się t.z.w "kąpiel wśród liści". Biegała po nich, cieszyło się. Ach, żeby tak było na codzień!

Jesienią zaczyna się "Sezon Karmienia Gołębi". I choć w parku jest ich pełno zawsze (no, zimą trochę mniej), to najbardziej właśnie o tej porze roku. Tam tych ptaków się roi! A Misia ma raj, bo kocha jes ganiać!

A propos akwarium...

Akwarstyka to bardzo ciekawa pasja, ale mało osób zwraca na to uwagę. Zawsze łatwiej pokochać kynologię (no prawdę mówiąc, to ja też ją wolę). "To tylko rybki, z którymi nie da się nawet iść na spacer" - to zupełna nieprawda. Ten kto posiada akwarium, dokładnie wie, że opieka nad tymi pływakami to bardzo niezwykłe zajęcie...

Od 6 lat, w moim domu znajduje się akwarium. Często się tam coś dzieje, jednak nie mogę dokładnie zaobserwować rybek, bo często Misia mi w tym przeszkadza. Po prostu zazdrości. Nawet nie wie, że to rybki powinny jej zazdrościć, bo w końcu dla suki znajduje się więcej czasu.

Moje akwarium liczy 60 litrów wody. Pływają tam różne gatunki rybek. Wiele z nich już odeszło, ale zawsze coś zostało i dokupiło się nowe. Aktualnie mam 6 mieczyków (wyhodowanych przeze mnie, tatę oraz siostrę i urodzonych w moim domu), 3 gupiki, 3 titijki, 2 zwinniki, 3 iryski panda i 1 glonojada. Wszystkie z nich bardzo mi się podobają (nie tylko z wyglądu) i traktuję je równo.





Gupikom trudno zrobić zdjęcie, rzadko to się mi udaje.


Jak już Wam wcześniej pisałam, w moim akwarium cztery razy doszło do porodu mieczyków! Wyhodowałam je razem z moją rodziną i jestem z tego bardzo dumna. Są to naprawdę śliczne rybki - rozpoznać samce i samice po ich ogonach (samiec ma długi, samica króki). Ostatnio narodziło mi się ich 12, niestety uratowałam tylko 6.



Prawie cała banda mieczyków.


Mój glonojad rzadko zajmuje miejsce z przodu akwarium - zwykle chowa się gdzieś, czy za pieńkiem czy za kokosem. Dlatego trudno mu zrobić zdjęcie. Zbliża się do mnie tylko wtedy, gdy daję mu jedzenie. Jest to specjalna karma, która rozpuszcza się na glony. Jednak on często jest tak łakomy, że ssie już ten krążek, zanim stanie się glonami.




Glonojad często przebywa koło kokosa, bo tam najczęściej znajdują się glony.

Akwarium stoi na szafce, w której pełno też szuflad. Jedna z nich (ta najbliższa akwarium) poświęcona jest jedynie rybkom. Znajduje się w niej pełno karm dla zwierząt akwariowych, krople dla nich, które wlewa się do wody, przyrządy, którymi wsypujemy jedzenie (np. mała łyżeczka), a na dodatek masa plakietek o akwarstyce.



A oto Szafka Rybek.

czwartek, 16 października 2008

Agility

Od zawsze marzyłyśmy o uprawianiu jakiegoś psiego sportu. Ja, jako właścicielka Misi, nie myślałam o zapisywaniu ją na jakieś treningi u profesionalisty. Sama chciałam z nią potrenować. Głównie chodziło mi o dobrą zabawę. Wiedziałam jednak, że nie mogę jej zmuszać. Pies powinien sam wybrać na co go stać i co chce robić.

Czytałam w wielu książkach, że najlepsze dla westie są agility. Podobno ten sport najbardziej lubią i mają ochotę go uprawiać. Zastanawiałam się, czy to na pewno przyda się mojej suni. Rozmyślałam nad tym dosyć długo. Próbowałam się upewnić. I wyszło na... tak.



Pierwsza próba agility Misi.

Miałam tylko jedną przeszkodę, która nadawałaby się do agility. Była to rura, którą bawiłam się wiele lat. Przechodziłam przez nią, zakrywałam się nią i udawałam, że jestem gąsienicą, i robiłam dużo więcej. Położyłam ją więc na trawniku i zobaczyłam co zrobi Misia. Nie powąchała, ani w ogóle się z nią nie "zapoznała" - po prostu przeszła i już. I wtedy zaczęła się nasza przygoda z agility.

Komendą, którą jeszcze dopracowujemy, ale pozwala mi na ułatwienie dla suki agility, jest "Przejdź przez rurę". Na te słowa, westka powinna znaleźć się po drugiej stronie rury przechodząc przez nią. Nie zawsze psinka rozumie sztuczkę, więc nadal nad tym pracujemy. Jednak wychodzi jej coraz lepiej.



Misia w czasie pokonywania przeszkody.

Staramy się codziennie poćwiczyć trochę, choć nie zawsze dopisuje nam pogoda. Misia nie lubi deszczu, w czasie gdy leje, wychodzi na dwór tylko żeby załatwić swoje potrzeby (chyba, że wybrałyśmy się na spacer poza domem w deszczu, to nie ma wyjścia). Jednak wkrótce przyjdzie zima i choć westka lubi śnieg, nie będzie możliwości co do położenia rury.

Powoli opanowujemy pierwszą przeszkodę, jeszcze niedługo będzie trzeba wymyślić nową, bo ta już się niestety suce znudzi. Trudno, ale agility to tor przeszkód, a nie jedna. Trzeba więc działać!


Czasami bywa tak, że sunia nie ma ochoty wyjść z rury!

środa, 15 października 2008

O moich zwierzakach

Chciałam Wam opowiedzieć trochę o moich zwierzakach.

Misia

Z pozoru jest to grzeczna, milutka
i bardzo posłuszna suka rasy westie, ale naprawdę
tkwi w niej dusza diabełka. Jednak pomimo
jej niezwykłego uporu, jest wierna, kochana
i wie co to prawdziwa przyjaźń.



Akwarium z rybkami

Akwarium z rybkami, liczące sobie 60 litrów wody.
Doszło w nim dwa razy do narodzin mieczyków.
Niektóre z nich mam do dziś.