sobota, 25 października 2008

Spacer do Wielkiego Lasu (a raczej na Wielką Górę:P)

Dzisiaj z moją siostrą, Misią i tatą, wybrałam się na spacer. Pojechaliśmy najpierw samochodem, a potem wysiedliśmy przy źródełku. Tata nabierał wody, a Misia, ja i siostra, poszłyśmy do najpierw t.z.w. Wielkiego Lasu, ale ten las był na Wielkiej Górze. Czasami szło się stromo pod górę, a raz po porstu prosto. Suka mocno ciągnęła (raz w górę, przy schodzeniu - w dół). Tak naprawdę (nie ukrywając) Kasia (siostra) trzymała smycz, ja zajmowałam się fotografiami.
Nagle zaczął gonić nas jakiś pies. Był to kundelek. Wystraszyłyśmy się. Nie dlatego, że my się boimy psów - ani trochę! Po prostu bałyśmy się, że jest to groźny (a raczej niewychowany, bo psów groźnych nie ma) pies i pogryzie naszą kulkę. Na szczęście wcale nic nam nie zrobił i był to pogodny, słodki psiaczek.
Wchodziłyśmy i weszłyśmy aż na szczyt! Ile razy tu jestem, to nigdy nie doszłam aż na samą górę. Strasznie tam było pięknie! Aż się chciało oglądać te urocze widoki! Śliczne domki, pola.
Wreszcie musiałyśmy niestety wrócić w dół. Misia zrobiła Kasi 'wyciąg', bo strasznie ją ciągnęła. Biedna siostra, musiała jechać na kucaka!
Przy powrocie wstąpiłyśmy jeszcze do babci i jej psa Bobika. Misia świetnie się bawiła. My też!










Brak komentarzy: