poniedziałek, 2 sierpnia 2010

Zapraszam na

www.westikowa.blox.pl

Chyba to już kiedyś pisałam XD

sobota, 28 marca 2009

www.westikowa.blox.pl



Ten blog jest wciąż prowadzony i na niego zapraszam (klubowy też mi się znudził, chociaż nie odeszłam zupełnie).


Pozdrawiamy!


Hania&Misia


czwartek, 12 lutego 2009

Pożegnanie?

Mam dla Was jedną, może i smutną, a może i dobrą wiadomość - nie będę już prowadziła tego bloga na blogspocie.

Było mi tu bardzo miło. Ten portal różni się od http://www.pies.pl/ - nie ma kopiarzy (choć niezupełnie:/), nikt się nie kłóci, ale jakoś niewygodnie mi się tutaj pisze i coraz bardziej zaniedbuję blog. Żałuję tego, bo wiele osób go obserwowało, ale cóż - wszystko co dobre kiedyś się kończy.

Teraz jednak mam dla Was dobrą wiadomość - będę kontynuowała go na dwóch portalach: bloxie i "Klubie Pies" (wiem, e bez sensu dwa blogi praktycznie z tymi samymi notkami, ale jakoś tak mi się znajomi podzielili ;).

Obydwa blogi są aktualne, tyle e na tym pierwszym znajdują się moje myśli, dni spędzane z Misią itp, a na drugim umieszczam tylko skopiowane z pierwszego bloga wydarzenia dotyczące Misi






Dla osób, których blogi często odwiedzałam i komentowałam - nie matrwcie się, nadal będę Was odwiedzać, ale ja nie będę pisać swego pamiętnika.

Bloga na razie nie usuwam, ale kiedy będę miała pewność, że całkiem 'opustniał', wtedy to zrobię.

czwartek, 1 stycznia 2009

Kronika psiego podróżnika

Misia często nie tylko wychodzi na zwykłe spacery, ale oczywiście z nami wiele podróżuje. Na widok otwierających się drzwi do samochodu, po prostu wskakuje. Ona kocha podróże. Dlatego ostatnio wybraliśmy się do Wielunia. Wyjazd był krótki, muszę nawet dodać, że bardzo, ponieważ z rodzicami tylko odwieźliśmy kuzyna, następnego dnia, wieczorem, ponownie wróciliśmy do domu. Ale jednak podróż była świetna (choć rzeczywiście mogła być dłuższa).

27 grudnia 2008
Dzień wyjazdu – wcale nie taki męczący jak zawsze, bo do spakowania Misia wystarczy kilka łyżeczek karmy w woreczku, kocyk i kiełbaska (szczotki nie brałam, bo czeszemy ją średnio dwa razy w tygodniu). Psinka jest trochę zdenerwowana, ale również zaciekawiona miejscem, do którego jedziemy (o ile wie, że jedziemy :o). Obwąchuje walizki, które leżą w szeregu na podłodze; większość z nich należy do kuzyna, ale znajduje tam również swoją torebkę. Obwąchuje i już chce wyciągnąć zabawkę, gdyż… zapinam jej smycz i już jesteśmy w samochodzie.

Jazda nie była wcale męcząca, raczej spokojna. Niestety Misia nie zniosła siedzenia na podłodze, wdrapała się nam (ja, mama i kuzyn) na kolana. Od czasu do czasu, przełaziła z jednego miejsca na drugie, chcąc poobserwować świat z innych okien :P

Wreszcie wysiadka! Sunia wyskoczyła z samochodu (a mamy auto dość wysokie:o), nie zwracając uwagi, że mogła sobie łapki połamaćJ. Zaczęło się – szczekanie i mocne wyrywanie w stronę bloku. Poznała! Umiała nawet wybrać właściwą klatkę. Niestety z zatrzymaniem się u dobrych drzwi był kłopot…

Wieczorem Misia nie chciała wejść do posłania; wciąż wolała odpoczywać pod stołem. Potem zrobiłam jej kilka fotografii na dywanie. Muszę przyznać, że zgrywała niezłą modelkę (i miała doskonałe pozy, jak nigdy dotąd:o) :]

28 grudnia 2008

Rano pobudka! Siostra wyszła na lodowisko, a ja… ja wyszłam na dwór z Misią. Łyk świeżego powietrza dobrze wpłynął na moje samopoczucie, jak i na samopoczucie kuleczki. Szkoda tylko, że było nam zimno; de facto: nie zupełnie nam co mi, bo trudno mi było uwierzyć, że przez tak ciepły i długi włos psinki, może przejść chłód.

Po kilkuminutowym spacerze po trawce, postanowiłam poczekać na mamę i razem poszłyśmy ‘odwiedzić’ (dosłownie ‘odebrać’) Kasię z lodowiska. Poczekałam razem z Miśką na mamę i siostrę, jednak psinka wcale nie miała ochoty czekać – wprost ciągnęła w ich stronę, dlatego raz przeszła pod ogrodzeniem do lodowiska i czekała na swoje panie. Musiałam ją wyciągać, bo wiedziałam, że jest jej to zabronione.

Ma obiad wybraliśmy się do Łaszewa – wioski, gdzie mieszkały moje ciocie oraz 100-letni pradziadek (każdy chciałby do żyć tego wieku:D). No, niedosłownie tylko oni, bo również psiak Nero-kundel. Muszę Wam przyznać, że na Miśce zrobił on nie małe wrażenie :P Ciągnęła w jego stronę i piszczała chcąc ogłosić „Czemu zawsze człowiek decyduje o postępach psa? Czemu sam pies nie może tego zdecydować? Puśćcie mnie tam, proszę!”.

Nero znajdował się na wielkim wybiegu za płotem. Popisywał się przed psinką :o Najpierw wziął piłkę i zaczął ‘występ’ – podrzucał ją, biegał z nią w pysku. Następnie w jego mordce znalazł się wielki kij. Chyba miał na myśli, żeby pokazać swoją siłę xD

Z kiełbasą na ty

26.12.2008 r.

Misia dostała swoje wymarzone kiełbaski. Pamiętam jak w czasie wakacji biegałyśmy z naszymi dawnymi kiełbaskami po trawie. Misia aportowała, przeciągała się ze mną – zabawa nie miała końca. Dlatego czemu teraz nie mogę wyjść na dwór, tyle że pobiegać do cieniutkiej (tak, bardzo cieniutkiej) warstwie śniegu i w czasie ferii świątecznych? Nie ma nic lepszego!

Zaczęło się od przeciągania. Uważam, że to najbardziej lubiana przez sunię zabawa z kiełbasą. Ciągnęłam w moją stronę, psinka w swoją. Siłowałyśmy się jak mistrzynie, ale musi ktoś wygrać i jasne, że… była to Misia. Wyrwała mi je, dosłownie tak szybko, że się nie oglądnęłam, a ona już mnie zapraszała do zabawy w ganianego za nią i zabawką, którą trzymała w pysku. Przegrałam, lecz za chwilę znów zdobyłam kiełbasy. Wróciłyśmy do przeciągania.

Wkrótce znudziło nam się ‘tracenie sił’ i zaczęłyśmy aport. Rzucałam kiełbaski, a westka biegła po nie i… niestety nie chciała oddać. Znowu miała ochotę na ucieczkę i berka, ale miałam tego dosyć. W końcu i ona się zmęczyła. Wystarczyła chwilka i wróciłyśmy do domu.

Ale ona z kiełbaskami przesypia, więc chyba nigdy nie będzie dość J

Jabłów

25.12.2008 r.

Postanowiłam z rodziną oraz Misią wybrać się do Jabłowa. Mieszka tam moja babcia z dziadkiem i oczywiście… Bobik – czarny, sześcioletni kundelek. Nazywamy go ‘kuzynem’ Miśki, bo oczywiście jest naszą rodziną.

On i Misia – dwie wielkie różnice. Mianowicie – on kundel, ona w typie rasowca, on czarny, ona biała, on większy, ona mała, on ma zakręcony ogon, ona prosty, on ma oklapnięte uszy, ona ma stojące, on ma krótką sierść, ona ma długi włos, on jest samcem, a ona oczywiście sunią. Ale mają równie ten sam charakter – żarłoki oraz psy niefotogeniczne. Dlatego nie dziwcie się, że zdjęcie u dołu jest niewyraźne.

Na początku, gdy tylko przyjechaliśmy, psiaki się gorąco witały. Niestety Misia jest tak zadziorna, że w końcu przyszła zazdrość i zaczęła męczyć biednego Bobika. Tak to już jest z młodszymi…

"Gdy wigilia jest..."

Ostatnio przeniosłam się na bloxa. Czemu? Jest po prostu wygodniejszy. Niestety bardzo żałowałam mojej decyzji, więc postanowiłam, że zostanę. Jednak nie będzie fotek. Czemu? Bo jakoś tutaj wstawianie zdjęć jest jakieś długie, a ja mam ich dość sporo. A nie mogę poradzić sobie z czasem... Dlatego zapraszam na http://www.westikowa.blox.pl/ , ale tutaj te znajdziecie coś dla siebie.

24.12.2008 r.

To już nasze drugie wspólne święta. Czas ten tak szybko upłynął, że się nie obejrzałam, a tu znowu gwiazdka: wigilijne potrawy, choinka, kolędy, prezenty. No i oczywiście radość. Misia lubi Boże Narodzenie, bo właśnie wtedy jesteśmy wobec siebie tacy kochani, mili. Nigdy mi się jeszcze nie zdarzyło, żebym w czasie świąt podniosła na psinkę głos. Staram się dla niej być jak najlepsza i zawsze mi się to udaje. I tak samo jej.

Zapachy pysznych dań roznosiły się po pokoju. Miśka wącha ze smakiem i myślą, że dostanie choć troszkę z wigilijnego stołu. I się nie myli. Wujek już jej coś daje, a ona wesoło merda ogonkiem i je. Dostała już kawałek opłatka. Czy to głupota? Według mnie nie, bo sunia stała się dla mnie członkiem rodziny. Dlatego wypada się z nią podzielić i złożyć jej gorące życzenia. Ale ona i tak sobie nie życzy niczego innego jak spacerów, jedzonka, no i przede wszystkim miłości.

„Czas na prezenty!” – woła mama. Wszyscy są podekscytowani. Co dostaną? Czy znajdzie się w tym to ‘coś’ o czym marzyli? A Miśka sobie na to macha ogonem. W ogóle nie wie, że zaraz otrzyma jakiś podarunek. Lecz dostała…

… gumowe kiełbaski. Wreszcie! Pół roku temu dostała taką zabawkę i już nic z niej nie zostało, oprócz sznurka, na którym wisiały cztery kiełbaski. Mały rozbójnik z tej psinki, a tak je poszarpała, że dosłownie były do wyrzucenia. Ale zostały (tyle że trzy, bo jedna wyglądała tak marnie, że się nie nadawało ją przetrzymywać). Od czasu do czasu rzucałam jej je, ale to nie miało już sensu. Teraz, gdy dostała całkiem nowe, od razu zachęciła mnie do zabawy w przeciąganie. A wieczorem zasnęła koło nich z myślą, że ciągle ma je pod łapką.
A ja dostałam wiele psiego, w tym cztery książki: „Życie z Merlem”, „Wspaniała Gracie”, „Psi Rok” i „Dobry pies”.

O dwunastej Miśka nic do mnie nie powiedziała, a szkoda, bo wiele do powiedzenia pewnie miała. Ale zrobiłam jej kilka fotek z czapką Św. Mikołaja. Słodki z niej Misiołajek:D