czwartek, 13 listopada 2008

Wieluńskie notki; Dzień drugi (poniedziałek - 10 listopada)

Gdy tylko się obudziłam, od razu wyszłam z Misią i siostrą na spacer. Najpierw poszłyśmy za mamą (która poszła do sklepu). Tam stał przywiązany, mały kundelek, popiskujący za właścicielką. Według mnie to głupota zostawiać psy przed sklepem same. Zawsze, kiedy idę do niego, to ktoś pilnuje Misi, albo ja pilnuję, a siostra kupuje. Po co takie samotne zostawianie pupila? Po prostu głupota.


Misia i kundelek.
Jednak te stanie zrobiło się nudne, więc zostawiłyśmy mamę w sklepie i poszłyśmy przed nasz blok (w którym mieszkał dziadek, do którego przyjechaliśmy [więc i my tam "mieszkałyśmy"]) na polankę, obok której był plac zabaw. Nie wiem, czy według niektórych jestem za 'stara', ale nadal jestem dzieckiem i chcę nim być, więc nawet lubię tam się bawić. Jednak teraz nie miałam na to ochoty. Pochodziłam z psinką trochę. Poszłyśmy nawet tam, gdzie rzadko chodzimy - w pewno 'ukryte' miejsce. Z początku sunia nie miała ochoty. Jednak potem chętnie za mną poszła. Przechodziłyśmy wśród krzaków, tuż-tuż przy blokach równoległych do bloku dziadka. Misia była zainteresowana jedynie 'odczytywaniem SMSów' innych psów, czyli obwąchiwanie ich dawnych znaków.

Nic ciekawego tego dnia się więcej nie działo... a może jeden spacer. Tak... Można go nazwać "Spacer Wszystkich Psów", bo chyba Misia pięć czworonogów na nich spotkała, a przynajmiej widziała (nie no, widziała to nawet więcej!). Najpierw podbiegł Eddy, który miał wielką ochotę się bawić. Psinka jakoś nie chciała, być może bała się jego, bo był trochę większy. Potem przyszła 'kulka' i 'pies piękny'. 'Kulka' to mały psiaczek, o mordce podobnej do pekińczyka, a 'pies piękny' to uroczy, dostojny kundel. Jeszcze widziałyśmy dwa psy, ale ona bawiły się między sobą - ku szczęściu Misi, że nie musi się zadawać z większymi. A reszty to nie pamiętam...


Niestety nie udało mi się zrobić zdjęcia żadnemu psiakowi (no, tylko Eddy'emu, ale nie wyszło). Dlatego umieszczam oto tą Misię, która nie chciała iść za mną (nie pamiętam czemu, chyba dlatego, bo prowadziłam w stronę Eddy'ego) :) .

Brak komentarzy: