czwartek, 13 listopada 2008

Wieluńskie notki; Dzień trzeci, ostatni (wtorek - 11 listopada)

Dzień niepodległości - niezwykłe święto dla Polaków. Tak, nie tylko niezwykłe, ale i ważne i radosne. Tak samo radosny był cały dzień. Misia jedynie jej nie odczuwała w pewnym momencie-kiedy musieliśmy odjeżdżać.

Misia (podobnie jak u nas, w Szczawnie) wciąż chce oglądać świat. U nas może usiąść na schodkach, kiedy jest na dworze, ale tutaj - wychodziła tylko z nami na spacery. Dlatego wykombinowała sobie świetne miejsce - siada przy drzwiach prowadzących na balkon (chyba, że dojście tam jest nieudostępnione, to biegnie do pokoju kuzyna, wskakuje na kanapę i patrzy przez okno) , a one są jak szyby - widać przez nie niemalże wszystko! Psinka skupia się (tak myślę) na pracy robotników budujących stadion i grze w piłkę, chłopców, którzy teraz skorzystali z boiska, wybudowanego przez robotników (jednak zostało im jeszcze trochę). Gdyby spytać się Misi O czym myślisz?, akurat wtedy, kiedy patrzy się tak. Ona odpowiedziałaby zapewne "Myślę o tych ptakach, co latają z tamtąd do tamtąd i tak pięknie ćwierkają, myślę o tych pięknie stojących jarzębinach, no i o tej piłce... Jakby chciało się jej teraz dotknąć...". Romantyczka. Ale dotknięcie piłki byłoby mało prawdopodobne...


Wyszłyśmy z Misią i siostrą na spacer. Tak dokładniej to ja z Misią, bo siostra robiła sobie coś sama na podwórku. Spojrzałam na sunię i miało to mówić "Co robimy?". Psinka od razu odpowiedziała "Oczywiście, że to!" i zaczęła wąchać. Wąchać, wąchać... Według psa to jest ciekawe, ale według mnie - nudne. Stoję i patrzę się jak sunia rusza noskiem wśród liści. Miałam dosyć i robiłam jej zdjęcia. Na widok aparatu sunia... przestała. Jak na złość! Teraz możemy sobie chodzić, co nie? A może przestała, bo się wstydziła... Nie wiem. Jednak porobiłam jej kilka fotek i poszłyśmy dalej. Poprowadziłam ją pod piękną wierzbę. Zawsze się ją zachwycałam. Jednak Misi to nie pasowało. Wcale jej się nie podobało. Uciekała więc, no i cóż - musiałam ją posłuchać. No i wtedy -ni z tąd, ni z owąd- zjawiła się siostra. Wróciłyśmy z Misią na plac zabaw i na polankę.


Kiedy stałyśmy przy... śmietniku, podeszły dwa psiaki. Zaczęły jeść resztki jedzenia i pić wodę, podstawioną pod śmietnik. Biedne... błąkały się gdzieś. Były bezdomne. U dołu ich zdjęcie.



Wieczorem wybrałam się z Misią, siostrą i mamą na defiladę do centrum miasta. Najpierw mama poszła do sklepu, a potem poszłyśmy oglądać występ. Sunia trochę się bała, więc dość szybko wróciłyśmy do domu. A może wcale nie tak krótko...



Flaga Polski - w Święto Niepodległości bardzo ważna.


Niedługo potem musieliśmy wracać do domu. Szkoda. Mam nadzieję, że wkrótce Misia ze mną znów odwiedzi to piękne miasto.

3 komentarze:

profil usunięty pisze...

Notka(jak zwykle) ciekawa : ). Ja z regóły nie wychodzę z bordzią na spacery w Świeta. Wtedy na ulicach tłumy i nietrudno o rozpraszanie małej-no, nie takiej małej ma ponad 10 miesiecy : *. Ależ te psiaki szybko rosną.

profil usunięty pisze...

Miałyście udany weekend :). Szkoda tylko tych bezdomnych piesków. Tak przygnębiająco wyszły na zdjęciu. . .
Co do naszych sporów wszystko co ważniejsze jest napisane w mailu. Nie napisałam tylko, że nie rozgłośnię tej sprawy. Taka to ja nie jestem.
Pozdrawiamy, Ola&Reksio.

Minerva pisze...

Och. Misiulka jest taka słodka! Ciekawe piszesz notki i zdjęcia też śliczne, chociaż uważam, że blog to tekst a nie zdjęcia. Sama umieszczam dużo zdjęć, bo nie umiem opisywać spaceru. . . Widać nie mam talentu.
Pozdrawiają i buziaczki zostawiają:Aneta i Bajerek